Jak każdy człowiek najtrudniej znoszę napięcie wytwarzane przez samego siebie. Mechanizm zamartwiania przypomina niedźwiedzia siadającego mi na barkach. Jak sobie z tym radzić?
Uciekając w strategię zakłamywania rzeczywistości polegającą na nie podejmowaniu działania i bierność, odbieram Panu Bogu szansę na okazanie Mu swojej woli względem mnie. Odkrycie w sobie biernej agresji jest dla mnie trudną pigułką do przełknięcia.
To niesamowite jak człowiek legitymujący się wyższym wykształceniem i bystrością umysłu, może jednocześnie być emocjonalnym analfabetą. Mogę godzinami gadać o złożoności świata, ale emocjami posługuję się jak trzylatek.
To nieprawda, że te maski się „porzuca", ani tym bardziej zdejmuje i grzecznie odkłada na półkę. Te maski się zrywa nieraz z mięsem, aż krew spływa po brodzie i skapuje na posadzkę.